14.07.2014

Rozdział IV

Nadia.

Nad Madrytem wstawał właśnie poniedziałkowy,pełen słońca poranek. Przyglądając się budzącemu do życia miastu za oknem,popijałam moją ulubioną,zieloną herbatę z dodatkiem cytrynowego aromatu,który tak bardzo uwielbiałam. Nie chciałam iść dzisiaj na uczelnię,bałam się w jakim humorze zastanę Olivię i czy w ogóle dziewczyna postanowi ze mną rozmawiać.  Niestety,od feralnego,sobotniego popołudnia nie odezwała się do mnie nawet słowem,zero odpowiedzi na jakiegokolwiek SMS-a,telefon,a nawet nie otworzyła drzwi,kiedy wieczorem postanowiłam do niej pojechać i jakoś załagodzić całą tą sytuację. Ona jednak była nie ugięta i zawzięcie przystawała przy swojej dumie,która momentami wręcz doprowadzała mnie do szału. Liczyłam jednak,że dzisiaj jednak zdecyduje się na rozmowę ze mną i jakoś dojdziemy do porozumienia,w końcu zależało mi na tym aby pojawiła się w sobotę na przyjęciu zaręczynowym i cieszyła się razem ze mną moim szczęściem. Naprawdę,nie wyobrażałam sobie bez niej tego dnia i choćby nie wiadomo co,zmuszę ją dzisiaj do rozmowy. Przymykając powieki,westchnęłam cicho i odstawiłam kubek z herbatą na stolik w salonie,aby po chwili ruszyć pod prysznic i móc przygotować się na dzisiejszy dzień.

   ***

-Odebrać Cię po zajęciach ?-Cristiano zatrzymał się przed budynkiem uczelni i znacząco zerknął na zegarek,dając mi do zrozumienia,że nie pozostało mu dużo czasu do rozpoczęcia treningu.
-Nie,chcę dzisiaj koniecznie porozmawiać z Livii o sobotnim zdarzeniu,sam rozumiesz,że nie chcę się z nią kłócić,a co gorsza stracić jej.-stwierdziłam ze spokojem,poprawiając swoją torbę na ramieniu.
-Wiem Nadia,w końcu wiele razy powtarzałaś,że traktujesz ją jak siostrę i szanuję to. Pogadajcie na spokojnie,wyjaśnijcie wszystko,a my widzimy się wieczorem.-piłkarz obdarzył mnie uśmiechem i czule przesunął po moim policzku,składając na moich ustach pocałunek,który z wielką żarliwością odwzajemniłam.
-Jasne. Do zobaczenia wieczorem.-wyszeptałam cicho i szybko opuściłam samochód piłkarza,od razu kierując swoje kroki do ogromnego gmachu uczelni,gdzie miałam nadzieję zastać już Olivię.
Gorzej będzie,jeżeli nie będzie chciała ze mną rozmawiać,albo powie,żebym odpuściła sobie,bo i tak nie ma zamiaru kontynuować znajomości ze mną,a przecież potrzebowałam jej jak nikogo innego,była dla mnie jak siostra,poza tym była mi jedyną tak bliską osobą,no dobra,był jeszcze Cristiano,ale jemu przecież nie mogłam powiedzieć wszystkiego,od tego właśnie miałam Olivię,której mogłam się wyżalić ze wszystkiego,nawet z faktu,że mój wspaniały narzeczony czasami wybierał dobrą imprezę z kumplami,niż spędzenie wieczoru ze mną,na oglądaniu filmu czy zwykły spacer,wtedy u mojego boku była właśnie blondynka,która z piwem i moimi ulubionymi lodami karmelowymi wpadała ze słowami: "Przyjacielskie pogotowie przybyło ze wsparciem". Od razu mój humor ulegał poprawieniu,a teraz co,już nigdy nie miałam tego doświadczyć ?
Z niepewnością,która błąkała się po moim sercu,przekroczyłam próg sali wykładowej,w której miałyśmy mieć zajęcia,na szczęście prawie pustej,jeżeli nie liczyć największych desperatów,którzy jak najęci wręcz wkuwali podręcznik. Jednak jedna osoba wyróżniała się w gronie tych "kujonów",a mianowicie drobna blondynka,która ze spokojem przeglądała swój ulubiony magazyn o modzie. Livii. Westchnęłam cicho i poprawiając torbę na ramieniu,ruszyłam w stronę miejsca,gdzie siedziała moja przyjaciółka. Aż ciarki mnie przeszły,gdy blondynka utkwiła we mnie swoje chłodne spojrzenie.
-Cześć,możemy pogadać ?-zapytałam drżącym tonem,zaciągając rękawy bluzy,którą miałam na sobie.
-Zależy o czym. Bo jeżeli chodzi Ci o sobotę,to raczej nie jestem tym zainteresowana,sama rozumiesz,że jakoś nie mam ochoty na słodkie przeprosiny twojego "narzeczonego"-mruknęła cicho,wracając spojrzeniem do gazety. Wtedy już nie wytrzymałam,chciała się kłócić i załatwiać wszystko złością,proszę bardzo.
-Olivia,daj spokój ! Czy ty zawsze musisz grać taką dumną panienkę ?! Dobra,ok,martwisz się o mnie,masz do tego całkowite prawo,ale posądziłaś Crisa tak bezpodstawnie,kierując się tylko jakimś głupim pisemkiem ! Ja go kocham do cholery,zrozum to ! I czy tego chcesz czy nie,w przyszłym roku biorę z nim ślub,bo czuję i wiem,że to ten jedyny !-wykrzyczałam wszystko co leżało mi na sercu,oczywiście skupiając całą uwagę pozostałych studentów na mnie i Olivii.
-Sugerujesz,że nie mam się wpieprzać do twojego związku ?! Świetnie,dobrze wiedzieć !-stwierdziła z doskonale wyczuwalną ironią w głosie.
-Nie o to chodzi ! Za nim cokolwiek powiesz albo kogoś posądzisz,sprawdź te źródła,upewnij się,że tak jest,a nie wpadasz tak po prostu do kogoś i oznajmiasz,że tak naprawdę było ! Przecież ja o mało przez to nie rozstałam się z Cristianem,jesteś tego w ogóle świadoma ?-zadałam to pytanie,które tak bardzo ciążyło w moim sercu,a jednocześnie powodowało,że po prostu musiałam je zadać,chcąc uzyskać tak ciekawiącą mnie odpowiedź.
-Tak,jestem tego świadoma i nie żałuję tego,w żaden sposób.-blondynka syknęła przez zęby,po chwili zaraz dodając.-Nie wierzę w to,że on się zmienił,że od tak zmienił swój styl życia,tylko i wyłącznie dla tego,że Cię kocha. Taki facet się nie zmienia Nadia,dlatego zareagowałam w taki,ani inny sposób.-skrzyżowała dłonie na wysokości klatki piersiowej,odkładając jeszcze magazyn,który przez cały czas ściskała w dłoni.
-Nie wierzę,że mówi to moja własna,wspaniała przyjaciółka,którą traktuję niczym siostrę. On mnie kocha i zmienił się,wierzę w to ! Zresztą,rób co chcesz. Tutaj masz zaproszenie na sobotnie przyjęcie z okazji moich zaręczyn z Cristiano,wiesz o tym jako jedyna,więc jak możesz to przemilcz to,chcę pozostałym zrobić niespodziankę. Aha,no i w środku masz jeszcze obiecany bilet na wyjazd do Brazylii,plus wstęp na wszystkie mecze,tak jak chciałaś.-wyszeptałam bliska łez i nie czekając na jej odpowiedź,rzuciłam białą kopertę na ławkę,aby po chwili ruszyć na samą górę sali,gdzie zazwyczaj miejsca były puste,a szczerze po całej akcji z Livii nie potrzebowałam jakoś specjalnie towarzystwa. Cisnęłam torbę na wolne miejsce i sama jedno zajęłam,pozwalając aby kurtyna moich włosów zasłoniła twarz,w tym momencie tak bladą,wykrzywioną grymasem bólu. W sumie najchętniej zerwałabym się z zajęć i zaszyła się w swoim bezpiecznym mieszkaniu,gdzie mogłabym swobodnie pozwolić sobie na popłynięcie łez. A teraz za wszelką cenę musiałam się hamować,nie okazać słabości.
-"Bądź silna,nie płacz i nie przejmuj się nią,daj jej to przemyśleć"-przemknęło przez moją głową,więc odetchnęłam cicho i uniosłam głowę do góry,akurat w momencie gdy do sali wszedł profesor Collins. Pora na to,aby się skupić na zajęciach,nie dać sobie szans na słabość,tylko ukazać tą siłę,która emanowała ode mnie jeszcze tego poranka,gdy siedziałam na parapecie i popijałam ulubioną herbatę.
Poprawiając włosy,wyciągnęłam jeszcze na moment telefon i napisałam szybką wiadomość do Crisa: "Przyjedź o 15,misja nie udana. I jeżeli możesz,zostań u mnie na noc,potrzebuję wsparcia.".Tak,teraz jedynie on mi pozostał i wiedziałam,że nie mogę go stracić,za żadne skarby,bo wtedy to kompletnie się załamię.

Neymar.

-Mam nowinkę !-krzyknął Cristian po treningu,kiedy to już po prysznicu,ubieraliśmy się w szatni. Oczywiście,znowu zostaliśmy sami,w końcu oboje guzdraliśmy się niczym muchy w smole,co nie raz irytowało pracowników naszego klubowego stadionu,którzy byli odpowiedzialni za porządek i zamknięcie szatni
-Wal.-stwierdziłem,jednocześnie odpisując na SMS-a Caroline,że odbiorę Daviego ze żłobka.
Tak,dopóki miałem czas,wolałem korzystać z tego i spotykałem się z synem jak najwięcej,aby mały chociaż raz nacieszył się moją dłuższą obecnością w jego życiu. W końcu nie wiadomo jak to będzie podczas mundialu,ale w końcu Caro obiecywała mi,że przyjedzie do Brazylii,zaraz jak tylko dostanie wolne w pracy,za co byłem jej naprawdę wdzięczny.
-Dostałem zaproszenie na przyjęcie zaręczynowe. Niby coś banalnego,ale jednak zaręczył się nie byle kto.-stwierdził z wielkim uśmiechem na twarzy Cris,oczekując najwidoczniej ode mnie,żebym koniecznie zgadł tożsamość tego szczęśliwca.
-Nie wiem,może Reus ? Albo Gotze ? Nie ? To może Messi ? Też nie ? To nie wiem,naprawdę.-wzruszyłem ramionami,gdy wymieniłem parę nazwisk kumpli Cristiana.
-Myślisz,że obracam się wyłącznie wśród Niemców i chłopaków z Barcy ? To mało mnie znasz,Ney.-stwierdził piskliwym głosikiem,co wiedział,że cholernie mnie drażni.
-Dobra,najwidoczniej nie wiem o to wszystkiego Herrera,więc gadaj do cholery kto z grona gwiazd postanowił oddać się pod pantofel kobiecie !-krzyknąłem,śmiejąc się pod nosem,poprawiając w tym samym czasie bluzę na ramionach.
-Ciężko w to uwierzyć,ale sam Ronaldo. Po dwóch latach,postanowił wreszcie się ustatkować i oświadczył się tej młodej studentce z którą jest,chyba ma na imię Nadia. W sumie,nie spodziewałem się,że mnie zaprosi,ale jednak,chyba nadal pamięta nasze wygłupy na ostatniej gali.-wzruszył lekko ramionami,ale jego mina,wręcz rozmarzona mówiła sama za siebie.
-No tak,pamiętam twojego kumpla. Przez to,że gadałeś jak katarynka,nie miałem okazji zamienić z nim nawet słówka. Wyglądałeś wtedy jakbyś się zakochał. -rzuciłem w jego stronę z rozbawieniem i ironią,za co zaraz oberwałem butelką po napoju energetycznym.
-Oj tam,oj tam,już nie przesadzaj ! Poza tym byłem wstawiony,niewiele z tego pamiętam ! No,ale ty moja obrażalska gwiazdko,idziesz ze mną,Cris koniecznie chce Ci wynagrodzić tą galę i chodź przez chwilę zamienić z Tobą parę słów,więc ciesz się,w sobotę jedziemy do Madrytu !-wykrzyczał brunet i niczym wariat,wskoczył na ławkę,imitując taniec radości.
-Herrera ogarnij się do cholery ! Ok,fajnie,że sam Ronaldo zaprasza mnie na swoje zaręczyny,byle tylko zamienić ze mną parę słów,ale to tak dziwnie tam jechać. Nie znam go osobiście,a co dopiero jego narzeczonej.-stwierdziłem,sam dziwiąc się,że jakoś nie miałem zbytniej ochoty na dłuższe wyjazdy,a zwłaszcza aż do Madrytu. Zawsze byłem ciekawy świata,a teraz ? Miałem jedynie ochotę zaszyć się w swoim domu i trochę zregenerować siły przed wyjazdem na Mundial,który miał odbyć się już za tydzień.
-Kurde,Ney,co z tobą ?! Nie dość że się zabawimy,to masz alkohol za darmo,poznasz najlepszego portugalskiego piłkarza na świecie,może wyrwiesz też jakąś dziewczynę na kolejną noc. Czego chcieć więcej,co ?-Cris popatrzył na mnie zszokowany,a ja westchnąłem cicho,podnosząc się ze swojego miejsca,zarzucając torbę na ramię.
-Nie wiem,po prostu nie mam ochoty. Zresztą,jest poniedziałek,do soboty mam sporo czasu,zdążę jeszcze zmienić z dziesięć razy zdanie.-odparłem z lekkim uśmiechem i przybijając z nim piątkę,zaraz dodałem.- Do zobaczenia jutro na treningu.
-Jasne,cześć. I naprawdę,przemyśl to Neymar,jemu zależy na tym abyś przyszedł.-krzyknął za mną Cristian,kiedy opuszczałem szatnię.
Pokręciłem jedynie głową i wyszedłem na zalany słońcem parking,wzrokiem szukając mojego BMW,którym jeździłem jedynie po Barcelonie i to głównie na treningi. W sumie,propozycja Crisa,nie była zła. Bo co miałem robić w sobotę wieczorem ? Za dnia na pewno udam się do Caroline,żeby zabrać Daviego na jakiś spacer,ale potem całkowite nudy. A tak,spędzę miło czas,porozmawiam wreszcie z Ronaldo i dobrze się zabawię. Poza tym byłem cholernie ciekaw jak wyglądała narzeczona Portugalczyka,w końcu znałem go trochę z opowieści innych piłkarzy,no i gazet,więc byłem święcie przekonany,że należała do kobiet niezwykle urodziwych. Chodź nie powiem,dziwiło mnie to,że Cristiano nie pokazywał się z nią na żadnych galach,nikt też ich razem nie przyłapał,zero jej zdjęć w gazetach,aż nie możliwe,że przez dwa lata nikt nic nie widział. A może jednak coś było,a ja jak zwykle nie zwróciłem na to uwagi ? Cały ja,roztrzepany,żyjący w swoim świecie pełnym imprez,alkoholu,kobiet,szybki samochodów i piłki nożnej,dbający o to,żeby było  głośno tylko i wyłącznie o mnie. Czasami nie było to dobre dla mojej osoby i reputacji,w końcu nie raz pamiętałem te telefony od rodziców,którzy wręcz mieli ochotę mnie zabić za każdy gorszy wybryk. Ale cóż poradzić,taki byłem i nie chciałem tego zmieniać,w żaden sposób. 
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni bluzy i zerkając na wyświetlacz,szybko go odebrałem.
-Tak Caroline ?-zapytałem,podchodząc do czarnego auta,które po chwili otworzyłem.-Tak,już skończyłem trening,jadę po małego i będziemy u Ciebie za najpóźniej godzinę.-rzuciłem pewnie,zasiadając za kierownicą mojego cudeńka.
Zamieniłem jeszcze parę słów z blondynką i kończąc rozmowę,odpaliłem silnik auta. No cóż,pora wrócić do rzeczywistości i skupić się na swoich rodzicielskich obowiązkach. Dłużej nie zwlekając,wyjechałem na ulicę Barcelony,aby odebrać Daviego ze żłobka.

~~**~~

Jest i czwóreczka. A więc,pierwsze spotkanie Nadii z Neymarem zbliża się wielkimi krokami. Pojawi się kolejna postać,niezbyt miła dla naszej głównej bohaterki,również przyjaciel Ney'a ma szansę zaznać trochę szczęścia,o ile zmieni swoje postępowanie wobec kobiet. Jak myślicie,Olivia pojawi się na sobotnim przyjęciu czy raczej zakończy przyjaźń z narzeczoną Pana Ronaldo ? Wszystko w nowym rozdziale,który tym razem,dodam gdy będzie 10 komentarzy. Cóż,poprzeczkę trzeba podnieść,bo widzę,że wiele osób to czyta,ale nie komentuje :) Tak czy inaczej,dziękuję tym dziewczynom,które wspierają mnie tak ciepłymi i pozytywnymi słowami. Pod poprzednim rozdziałem,naprawdę zostało napisane tyle wspaniałych i ciepłych opinii,że aż miałam łzy szczęścia w oczach,gdy to czytałam. Tak więc,dziękuję wam bardzo i liczę,że zostaniecie ze mną i z tym opowiadaniem do końca,bo na pewno się nie zawiedziecie :) A tymczasem,miłego czytania :)