14.07.2014

Rozdział IV

Nadia.

Nad Madrytem wstawał właśnie poniedziałkowy,pełen słońca poranek. Przyglądając się budzącemu do życia miastu za oknem,popijałam moją ulubioną,zieloną herbatę z dodatkiem cytrynowego aromatu,który tak bardzo uwielbiałam. Nie chciałam iść dzisiaj na uczelnię,bałam się w jakim humorze zastanę Olivię i czy w ogóle dziewczyna postanowi ze mną rozmawiać.  Niestety,od feralnego,sobotniego popołudnia nie odezwała się do mnie nawet słowem,zero odpowiedzi na jakiegokolwiek SMS-a,telefon,a nawet nie otworzyła drzwi,kiedy wieczorem postanowiłam do niej pojechać i jakoś załagodzić całą tą sytuację. Ona jednak była nie ugięta i zawzięcie przystawała przy swojej dumie,która momentami wręcz doprowadzała mnie do szału. Liczyłam jednak,że dzisiaj jednak zdecyduje się na rozmowę ze mną i jakoś dojdziemy do porozumienia,w końcu zależało mi na tym aby pojawiła się w sobotę na przyjęciu zaręczynowym i cieszyła się razem ze mną moim szczęściem. Naprawdę,nie wyobrażałam sobie bez niej tego dnia i choćby nie wiadomo co,zmuszę ją dzisiaj do rozmowy. Przymykając powieki,westchnęłam cicho i odstawiłam kubek z herbatą na stolik w salonie,aby po chwili ruszyć pod prysznic i móc przygotować się na dzisiejszy dzień.

   ***

-Odebrać Cię po zajęciach ?-Cristiano zatrzymał się przed budynkiem uczelni i znacząco zerknął na zegarek,dając mi do zrozumienia,że nie pozostało mu dużo czasu do rozpoczęcia treningu.
-Nie,chcę dzisiaj koniecznie porozmawiać z Livii o sobotnim zdarzeniu,sam rozumiesz,że nie chcę się z nią kłócić,a co gorsza stracić jej.-stwierdziłam ze spokojem,poprawiając swoją torbę na ramieniu.
-Wiem Nadia,w końcu wiele razy powtarzałaś,że traktujesz ją jak siostrę i szanuję to. Pogadajcie na spokojnie,wyjaśnijcie wszystko,a my widzimy się wieczorem.-piłkarz obdarzył mnie uśmiechem i czule przesunął po moim policzku,składając na moich ustach pocałunek,który z wielką żarliwością odwzajemniłam.
-Jasne. Do zobaczenia wieczorem.-wyszeptałam cicho i szybko opuściłam samochód piłkarza,od razu kierując swoje kroki do ogromnego gmachu uczelni,gdzie miałam nadzieję zastać już Olivię.
Gorzej będzie,jeżeli nie będzie chciała ze mną rozmawiać,albo powie,żebym odpuściła sobie,bo i tak nie ma zamiaru kontynuować znajomości ze mną,a przecież potrzebowałam jej jak nikogo innego,była dla mnie jak siostra,poza tym była mi jedyną tak bliską osobą,no dobra,był jeszcze Cristiano,ale jemu przecież nie mogłam powiedzieć wszystkiego,od tego właśnie miałam Olivię,której mogłam się wyżalić ze wszystkiego,nawet z faktu,że mój wspaniały narzeczony czasami wybierał dobrą imprezę z kumplami,niż spędzenie wieczoru ze mną,na oglądaniu filmu czy zwykły spacer,wtedy u mojego boku była właśnie blondynka,która z piwem i moimi ulubionymi lodami karmelowymi wpadała ze słowami: "Przyjacielskie pogotowie przybyło ze wsparciem". Od razu mój humor ulegał poprawieniu,a teraz co,już nigdy nie miałam tego doświadczyć ?
Z niepewnością,która błąkała się po moim sercu,przekroczyłam próg sali wykładowej,w której miałyśmy mieć zajęcia,na szczęście prawie pustej,jeżeli nie liczyć największych desperatów,którzy jak najęci wręcz wkuwali podręcznik. Jednak jedna osoba wyróżniała się w gronie tych "kujonów",a mianowicie drobna blondynka,która ze spokojem przeglądała swój ulubiony magazyn o modzie. Livii. Westchnęłam cicho i poprawiając torbę na ramieniu,ruszyłam w stronę miejsca,gdzie siedziała moja przyjaciółka. Aż ciarki mnie przeszły,gdy blondynka utkwiła we mnie swoje chłodne spojrzenie.
-Cześć,możemy pogadać ?-zapytałam drżącym tonem,zaciągając rękawy bluzy,którą miałam na sobie.
-Zależy o czym. Bo jeżeli chodzi Ci o sobotę,to raczej nie jestem tym zainteresowana,sama rozumiesz,że jakoś nie mam ochoty na słodkie przeprosiny twojego "narzeczonego"-mruknęła cicho,wracając spojrzeniem do gazety. Wtedy już nie wytrzymałam,chciała się kłócić i załatwiać wszystko złością,proszę bardzo.
-Olivia,daj spokój ! Czy ty zawsze musisz grać taką dumną panienkę ?! Dobra,ok,martwisz się o mnie,masz do tego całkowite prawo,ale posądziłaś Crisa tak bezpodstawnie,kierując się tylko jakimś głupim pisemkiem ! Ja go kocham do cholery,zrozum to ! I czy tego chcesz czy nie,w przyszłym roku biorę z nim ślub,bo czuję i wiem,że to ten jedyny !-wykrzyczałam wszystko co leżało mi na sercu,oczywiście skupiając całą uwagę pozostałych studentów na mnie i Olivii.
-Sugerujesz,że nie mam się wpieprzać do twojego związku ?! Świetnie,dobrze wiedzieć !-stwierdziła z doskonale wyczuwalną ironią w głosie.
-Nie o to chodzi ! Za nim cokolwiek powiesz albo kogoś posądzisz,sprawdź te źródła,upewnij się,że tak jest,a nie wpadasz tak po prostu do kogoś i oznajmiasz,że tak naprawdę było ! Przecież ja o mało przez to nie rozstałam się z Cristianem,jesteś tego w ogóle świadoma ?-zadałam to pytanie,które tak bardzo ciążyło w moim sercu,a jednocześnie powodowało,że po prostu musiałam je zadać,chcąc uzyskać tak ciekawiącą mnie odpowiedź.
-Tak,jestem tego świadoma i nie żałuję tego,w żaden sposób.-blondynka syknęła przez zęby,po chwili zaraz dodając.-Nie wierzę w to,że on się zmienił,że od tak zmienił swój styl życia,tylko i wyłącznie dla tego,że Cię kocha. Taki facet się nie zmienia Nadia,dlatego zareagowałam w taki,ani inny sposób.-skrzyżowała dłonie na wysokości klatki piersiowej,odkładając jeszcze magazyn,który przez cały czas ściskała w dłoni.
-Nie wierzę,że mówi to moja własna,wspaniała przyjaciółka,którą traktuję niczym siostrę. On mnie kocha i zmienił się,wierzę w to ! Zresztą,rób co chcesz. Tutaj masz zaproszenie na sobotnie przyjęcie z okazji moich zaręczyn z Cristiano,wiesz o tym jako jedyna,więc jak możesz to przemilcz to,chcę pozostałym zrobić niespodziankę. Aha,no i w środku masz jeszcze obiecany bilet na wyjazd do Brazylii,plus wstęp na wszystkie mecze,tak jak chciałaś.-wyszeptałam bliska łez i nie czekając na jej odpowiedź,rzuciłam białą kopertę na ławkę,aby po chwili ruszyć na samą górę sali,gdzie zazwyczaj miejsca były puste,a szczerze po całej akcji z Livii nie potrzebowałam jakoś specjalnie towarzystwa. Cisnęłam torbę na wolne miejsce i sama jedno zajęłam,pozwalając aby kurtyna moich włosów zasłoniła twarz,w tym momencie tak bladą,wykrzywioną grymasem bólu. W sumie najchętniej zerwałabym się z zajęć i zaszyła się w swoim bezpiecznym mieszkaniu,gdzie mogłabym swobodnie pozwolić sobie na popłynięcie łez. A teraz za wszelką cenę musiałam się hamować,nie okazać słabości.
-"Bądź silna,nie płacz i nie przejmuj się nią,daj jej to przemyśleć"-przemknęło przez moją głową,więc odetchnęłam cicho i uniosłam głowę do góry,akurat w momencie gdy do sali wszedł profesor Collins. Pora na to,aby się skupić na zajęciach,nie dać sobie szans na słabość,tylko ukazać tą siłę,która emanowała ode mnie jeszcze tego poranka,gdy siedziałam na parapecie i popijałam ulubioną herbatę.
Poprawiając włosy,wyciągnęłam jeszcze na moment telefon i napisałam szybką wiadomość do Crisa: "Przyjedź o 15,misja nie udana. I jeżeli możesz,zostań u mnie na noc,potrzebuję wsparcia.".Tak,teraz jedynie on mi pozostał i wiedziałam,że nie mogę go stracić,za żadne skarby,bo wtedy to kompletnie się załamię.

Neymar.

-Mam nowinkę !-krzyknął Cristian po treningu,kiedy to już po prysznicu,ubieraliśmy się w szatni. Oczywiście,znowu zostaliśmy sami,w końcu oboje guzdraliśmy się niczym muchy w smole,co nie raz irytowało pracowników naszego klubowego stadionu,którzy byli odpowiedzialni za porządek i zamknięcie szatni
-Wal.-stwierdziłem,jednocześnie odpisując na SMS-a Caroline,że odbiorę Daviego ze żłobka.
Tak,dopóki miałem czas,wolałem korzystać z tego i spotykałem się z synem jak najwięcej,aby mały chociaż raz nacieszył się moją dłuższą obecnością w jego życiu. W końcu nie wiadomo jak to będzie podczas mundialu,ale w końcu Caro obiecywała mi,że przyjedzie do Brazylii,zaraz jak tylko dostanie wolne w pracy,za co byłem jej naprawdę wdzięczny.
-Dostałem zaproszenie na przyjęcie zaręczynowe. Niby coś banalnego,ale jednak zaręczył się nie byle kto.-stwierdził z wielkim uśmiechem na twarzy Cris,oczekując najwidoczniej ode mnie,żebym koniecznie zgadł tożsamość tego szczęśliwca.
-Nie wiem,może Reus ? Albo Gotze ? Nie ? To może Messi ? Też nie ? To nie wiem,naprawdę.-wzruszyłem ramionami,gdy wymieniłem parę nazwisk kumpli Cristiana.
-Myślisz,że obracam się wyłącznie wśród Niemców i chłopaków z Barcy ? To mało mnie znasz,Ney.-stwierdził piskliwym głosikiem,co wiedział,że cholernie mnie drażni.
-Dobra,najwidoczniej nie wiem o to wszystkiego Herrera,więc gadaj do cholery kto z grona gwiazd postanowił oddać się pod pantofel kobiecie !-krzyknąłem,śmiejąc się pod nosem,poprawiając w tym samym czasie bluzę na ramionach.
-Ciężko w to uwierzyć,ale sam Ronaldo. Po dwóch latach,postanowił wreszcie się ustatkować i oświadczył się tej młodej studentce z którą jest,chyba ma na imię Nadia. W sumie,nie spodziewałem się,że mnie zaprosi,ale jednak,chyba nadal pamięta nasze wygłupy na ostatniej gali.-wzruszył lekko ramionami,ale jego mina,wręcz rozmarzona mówiła sama za siebie.
-No tak,pamiętam twojego kumpla. Przez to,że gadałeś jak katarynka,nie miałem okazji zamienić z nim nawet słówka. Wyglądałeś wtedy jakbyś się zakochał. -rzuciłem w jego stronę z rozbawieniem i ironią,za co zaraz oberwałem butelką po napoju energetycznym.
-Oj tam,oj tam,już nie przesadzaj ! Poza tym byłem wstawiony,niewiele z tego pamiętam ! No,ale ty moja obrażalska gwiazdko,idziesz ze mną,Cris koniecznie chce Ci wynagrodzić tą galę i chodź przez chwilę zamienić z Tobą parę słów,więc ciesz się,w sobotę jedziemy do Madrytu !-wykrzyczał brunet i niczym wariat,wskoczył na ławkę,imitując taniec radości.
-Herrera ogarnij się do cholery ! Ok,fajnie,że sam Ronaldo zaprasza mnie na swoje zaręczyny,byle tylko zamienić ze mną parę słów,ale to tak dziwnie tam jechać. Nie znam go osobiście,a co dopiero jego narzeczonej.-stwierdziłem,sam dziwiąc się,że jakoś nie miałem zbytniej ochoty na dłuższe wyjazdy,a zwłaszcza aż do Madrytu. Zawsze byłem ciekawy świata,a teraz ? Miałem jedynie ochotę zaszyć się w swoim domu i trochę zregenerować siły przed wyjazdem na Mundial,który miał odbyć się już za tydzień.
-Kurde,Ney,co z tobą ?! Nie dość że się zabawimy,to masz alkohol za darmo,poznasz najlepszego portugalskiego piłkarza na świecie,może wyrwiesz też jakąś dziewczynę na kolejną noc. Czego chcieć więcej,co ?-Cris popatrzył na mnie zszokowany,a ja westchnąłem cicho,podnosząc się ze swojego miejsca,zarzucając torbę na ramię.
-Nie wiem,po prostu nie mam ochoty. Zresztą,jest poniedziałek,do soboty mam sporo czasu,zdążę jeszcze zmienić z dziesięć razy zdanie.-odparłem z lekkim uśmiechem i przybijając z nim piątkę,zaraz dodałem.- Do zobaczenia jutro na treningu.
-Jasne,cześć. I naprawdę,przemyśl to Neymar,jemu zależy na tym abyś przyszedł.-krzyknął za mną Cristian,kiedy opuszczałem szatnię.
Pokręciłem jedynie głową i wyszedłem na zalany słońcem parking,wzrokiem szukając mojego BMW,którym jeździłem jedynie po Barcelonie i to głównie na treningi. W sumie,propozycja Crisa,nie była zła. Bo co miałem robić w sobotę wieczorem ? Za dnia na pewno udam się do Caroline,żeby zabrać Daviego na jakiś spacer,ale potem całkowite nudy. A tak,spędzę miło czas,porozmawiam wreszcie z Ronaldo i dobrze się zabawię. Poza tym byłem cholernie ciekaw jak wyglądała narzeczona Portugalczyka,w końcu znałem go trochę z opowieści innych piłkarzy,no i gazet,więc byłem święcie przekonany,że należała do kobiet niezwykle urodziwych. Chodź nie powiem,dziwiło mnie to,że Cristiano nie pokazywał się z nią na żadnych galach,nikt też ich razem nie przyłapał,zero jej zdjęć w gazetach,aż nie możliwe,że przez dwa lata nikt nic nie widział. A może jednak coś było,a ja jak zwykle nie zwróciłem na to uwagi ? Cały ja,roztrzepany,żyjący w swoim świecie pełnym imprez,alkoholu,kobiet,szybki samochodów i piłki nożnej,dbający o to,żeby było  głośno tylko i wyłącznie o mnie. Czasami nie było to dobre dla mojej osoby i reputacji,w końcu nie raz pamiętałem te telefony od rodziców,którzy wręcz mieli ochotę mnie zabić za każdy gorszy wybryk. Ale cóż poradzić,taki byłem i nie chciałem tego zmieniać,w żaden sposób. 
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni bluzy i zerkając na wyświetlacz,szybko go odebrałem.
-Tak Caroline ?-zapytałem,podchodząc do czarnego auta,które po chwili otworzyłem.-Tak,już skończyłem trening,jadę po małego i będziemy u Ciebie za najpóźniej godzinę.-rzuciłem pewnie,zasiadając za kierownicą mojego cudeńka.
Zamieniłem jeszcze parę słów z blondynką i kończąc rozmowę,odpaliłem silnik auta. No cóż,pora wrócić do rzeczywistości i skupić się na swoich rodzicielskich obowiązkach. Dłużej nie zwlekając,wyjechałem na ulicę Barcelony,aby odebrać Daviego ze żłobka.

~~**~~

Jest i czwóreczka. A więc,pierwsze spotkanie Nadii z Neymarem zbliża się wielkimi krokami. Pojawi się kolejna postać,niezbyt miła dla naszej głównej bohaterki,również przyjaciel Ney'a ma szansę zaznać trochę szczęścia,o ile zmieni swoje postępowanie wobec kobiet. Jak myślicie,Olivia pojawi się na sobotnim przyjęciu czy raczej zakończy przyjaźń z narzeczoną Pana Ronaldo ? Wszystko w nowym rozdziale,który tym razem,dodam gdy będzie 10 komentarzy. Cóż,poprzeczkę trzeba podnieść,bo widzę,że wiele osób to czyta,ale nie komentuje :) Tak czy inaczej,dziękuję tym dziewczynom,które wspierają mnie tak ciepłymi i pozytywnymi słowami. Pod poprzednim rozdziałem,naprawdę zostało napisane tyle wspaniałych i ciepłych opinii,że aż miałam łzy szczęścia w oczach,gdy to czytałam. Tak więc,dziękuję wam bardzo i liczę,że zostaniecie ze mną i z tym opowiadaniem do końca,bo na pewno się nie zawiedziecie :) A tymczasem,miłego czytania :)

2.07.2014

Rozdział III

Nadia.

-Olivia ? Oby to coś ważnego,bo naprawdę padam na twarz,a przed mną jeszcze tyle roboty.-stwierdziłam pewnie,owijając się bardziej swetrem,niechętnie odrywając się od projektu ogrodu,który wedle obietnicy miałam przygotować do końca miesiąca,a nie chcąc przesiadywać po nocach w bibliotece,zajmowałam się tym w wolnych chwilach podczas weekendu.
-Wiesz,że nie dzwonie z błahostkami. To sprawa życia i śmierci,więc gadaj czy jesteś w domu czy jednak mam gnać do zamczyska twojego królewicza w czarnym Porsche ?!-wykrzyczała moja blond-włosa przyjaciółka,przez co mimowolnie roześmiałam się,powoli podnosząc się z obrotowego krzesła,by zaraz zniknąć w kuchni w celu nastawienia wody na kawę.
-W domu,więc możesz przyjechać.Tylko Olivia ostrożnie,sama widzisz jaka jest pogoda.-mruknęłam cicho,jednak nie wiem czy ostatnie słowa w ogóle dotarły do niej,gdyż usłyszałam krótkie "Ciao",a potem sygnał przerwanego połączenia.
Westchnęłam cicho i związując włosy w koka,ruszyłam w stronę salonu,gdzie nad codzienną gazetą siedział pochylony Cristiano,który wpadł do mnie zaraz po treningu. Z uśmiechem i wcześniej przygotowanym dla niego kubkiem herbaty,zajęłam wolne miejsce obok i oparłam głowę na jego umięśnionym ramieniu.
-I co tam ciekawego wyczytałeś ?-zapytałam cicho,delikatnie muskając ustami jego szyję,natomiast lewą dłonią zmusiłam go do spojrzenia na mnie.
-Plotki,znowu dziwne spekulacje na temat polityki,oczywiście wygrana Portugalii i ocenianie mojego wielkiego popisu na meczu,no i co najważniejsze-wichura utrzyma się do końca tygodnia.-odparł z zadziornym uśmiechem,po chwili porywając mnie na kolana,by wpić się w moje usta.
Z pomrukiem zadowolenia odwzajemniłam jego pocałunek i wplatając palce w jego idealnie ułożoną fryzurę,wtuliłam się mocno w jego ramiona,chcąc udowodnić mu jak bardzo go kocham i potrzebuję w tej chwili. Cristiano chyba zrozumiał trochę w inny sposób o co mi chodzi,ponieważ skutecznie zabrał się za ściąganie swetra z moich ramion,co niestety musiałam mu uniemożliwić.
-Olivia...-szepnęłam jedynie,na co mężczyzna jęknął głośno i zrezygnowany odchylił głowę do tyłu.
-Myślisz,że zdążymy się zabawić,za nim nasz blond Sherlock zawita w twoim mieszkaniu ?-zapytał z nadzieją w głosie,przez co mimowolnie wybuchnęłam śmiechem.
-Raczej nie. Wiesz,że Livi jest jak huragan. Wpada niespodziewanie i robi dookoła tyle szumu,więc wolę nie ryzykować,że przyłapie nas,akurat w momencie gdy oboje będziemy beztrosko zabawiać się na sofie w moim salonie. Poza tym to jej ulubiona kanapa,więc sam rozumiesz.-mruknęłam z tajemniczym błyskiem w oku,pochylając się znowu nad jego twarzą,abym tym razem ja mogła złożyć namiętny pocałunek na jego wargach.-Dokończymy wieczorem,o ile planujesz zostać na noc.-dodałam,zsuwając się z jego kolan,aby poprawić ubranie i włosy,które w przeciągu kilku minut zamienił się wręcz w gniazdo.
-Teraz na pewno planuję.-odpowiedział,ze spokojem wracając do przerwanej wcześniej czynności.
Pokręciłam jedynie głową i wróciłam do kuchni,aby dokończył przygotowywanie kawy dla siebie i przyjaciółki. Akurat w samą porę,gdyż do moich uszu zaraz dotarło głośne pukanie do drzwi. A za nimi stał nie kto inny,ale właśnie Olivia.
-Wchodź i ściągaj te przemoczone rzeczy ! Co ty,parasolki nie masz ?!-wykrzyczałam,pomagając dziewczynie zrzucić doszczętnie przemoczoną kurtkę i bluzę.
-Jak na złość,połamała się w momencie,gdy wysiadłam u Ciebie pod domem ! Mam dosyć takiej pogody,a z tego co czytałam,do końca tygodnia ma lać i wiać bez przerwy.-stwierdziła z podekscytowaniem widocznym w oczach,szybko porywając swoją torebkę z krzesła w korytarzu,ruszając do salonu,jednak w połowi drogi zatrzymała się jak wryta,orientując się kto jest obecny w pokoju.-O,cześć Cristiano. Nie spodziewałam się,że tutaj będziesz.-stwierdziła cicho,oglądając się do tyłu,aby zerknąć na mnie,a jej spojrzenie wręcz krzyczało: "Co on tutaj robi do cholery ?!". 
Ronaldo pomachał do niej z przyjaznym uśmiechem i złożył gazetę na pół,przesuwając się bardziej na bok,jednak Olivia nie zdecydowała się usiąść obok niego,a jedynie zajęła fotel stojący naprzeciwko kanapy.
Tak,momentami wręcz nie opuszczało mnie wrażenie,że moja przyjaciółka nie przepada za piłkarzem,wręcz go nie trawi i nawet nie starała się tego jakoś specjalnie ukrywać. Ale przecież wiele razy rozmawiałyśmy na ten temat,zapewniała mnie,że szanuje mój wybór i zawsze wspominała,że Cristiano to wspaniały facet,z którym na pewno nigdy nie zaznam nieszczęścia. A teraz ? Jest jakaś taka oschła i wpatruje się w niego z taką... nienawiścią ? Wrogością ? Lepiej nie zostawiać ich teraz samych,dlatego szybko przyniosłam wcześniej przygotowaną kawę z kuchni i usiadłam obok Crisa,który zaraz objął mnie opiekuńczo ramieniem,dając mi tym uczucie stabilizacji i takiej pewności,że nikt ani nic nie jest w stanie nam zagrozić.
-A więc,co się stało,że chciałaś się tak koniecznie szybko spotkać ?-zapytałam,przerywając tym niezręczną ciszę,która zapanowała między nami,jednocześnie starając się jakoś wymyślić przemowę,w której chciałam koniecznie przekazać jej informację o moich zaręczynach z Cristiano. Tak,przyjęłam prośbę mężczyzny pozytywnie. Kochałam go i nie widziałam poza nim świata,więc też nie było żadnych powodów,aby nie zgadzać się na spędzenie z nim reszty życia. Będę miała wszystko co zapragnę,chodź na tej całej sławie i pieniądzach najmniej mi zależało,w końcu nie byłam jakąś cholerną materialistką. Tylko ja,Cristiano i nasze dzieci,o które zaczniemy się starać zaraz po ślubie. Ale tymczasem,zaplanowaliśmy oboje,że o zaręczynach powiem tylko właśnie Olivii,reszta będzie musiała poczekać do przyjęcia zaręczynowego,które planowaliśmy wyprawić za dwa tygodnie,dokładnie jeszcze przed wyjazdem na Mundial do Brazylii. A rok później,w czerwcu,upragniony ślub w Portugalii,a dokładniej w Funchal,w mieście w którym urodził się mój narzeczony. Coś pięknego,dlatego dni do ślubu niecierpliwie odliczałam już od dzisiaj,pozwalając aby moją głowę zalało tysiące pomysłów co do sukni,wystroju sali,kościoła,ilości gości,zaproszeń i wielu,wielu innych.
-Wiesz,liczyłam,że porozmawiamy na spokojnie,same w cztery oczy,ale skoro Cristiano jest,a sprawa dotyczy jego,to będzie miło mi posłuchać jego wyjaśnień.-odparła ironicznie,wygrzebując na moich zszokowanych oczach jakiś magazyn plotkarski,na którym od razu dostrzegłam zdjęcie Crisa w objęciach jakiejś ponętnej brunetki.-Proszę,sama zobacz. A ty mam nadzieję,jakoś nam to wytłumaczysz.-mruknęła z ironicznym uśmieszkiem,wpatrując się,nie,ona wręcz przewiercała młodego Ronaldo spojrzeniem, jednocześnie skrzyżowała dłonie na wysokości klatki piersiowej,czekając na moją reakcję i wyjaśnienia mojego narzeczonego.
Uniosłam gazetę i trzęsącym dłońmi,szybko przewertowałam ją na odpowiednią stronę,gdzie znalazłam więcej zdjęć Cristiano w objęciach pięknej nieznajomej. I ten nagłówek "Czy to koniec związku z Nadią Marrson ? Przelotny romans czy coś więcej ?!". Wczytując się w pojedyncze fragmenty tekstu wywnioskowałam,że całe to zdarzenie miało miejsce zaraz po ostatnim meczu Portugalii z Włochami. Dobry klub,pozytywne myśli,alkohol i oto proszę,zdrada murowana.
-Nie,nie,nie,to da się jakoś wyjaśnić. Cris,co wiesz na ten temat ? No mów do cholery !-warknęłam co raz bardziej roztrzęsiona,nie pozwalając aby do mojej głowy uderzyły te same wątpliwości co wczoraj, dotyczące uczuć mojego ukochanego.
-Nad,no co ty ?! Nie mów,że w to wierzysz,cholera ! Nic takiego nie miało miejsca ! Po meczu poszedłem z kumplami z drużyny do klubu,ale po 23 wróciłem grzecznie do hotelu,bez żadnej kobiety !-wykrzyczał co raz bardziej wściekły,zerkając z wyrzutem na Olivię,która w jego mniemaniu zniszczyła nam doskonałe popołudnie.
-No to udowodnij to jakoś panie chodzący ideale ! Może niech któryś z twoich kumpli to potwierdzi !?-moja blond przyjaciółka nie dawała za wygraną i oczami,które wręcz krzyczały "Morderstwo" wpatrywała się w sylwetkę piłkarza,który za to z furią na twarzy,podniósł się ze swojego miejsca i począł spacerować po całym pokoju.
Ja za to patrzyłam na tą dwójkę i nie potrafiłam,nie mogłam wybierać między nimi. Z jednej strony wierzyłam Cristiano,w końcu nigdy nie dał mi powodów żebym miała mu nie wierzyć,ale te zdjęcia,to wszystko wręcz mnie załamywało. Co do Olivii,to wiem,że chce dla mnie jak najlepiej,nigdy nie dałaby mnie skrzywdzić,dlatego w sumie jej reakcja w żaden sposób mnie nie zadziwia.
-Dobra,jak chcesz Sherlocku ! Pepe,Varela ?! Do którego chcesz dzwonić,co ?! Bo obaj wracali ze mną do hotelu,więc potwierdzą wszystko co mówię !-wykrzyczał,wygrzebując z kieszeni telefon,wybierając numer pierwszego z wyżej wymienionych.-Proszę,rozmawiaj,dowiaduj się,ja mam czyste sumienie.-Cristiano uniósł dłonie w geście podania i podszedł do mnie,chcąc jakoś przekonać mnie do swoich racji.-Nadia,przecież wiesz,że Cię kocham,nie zrobiłbym Ci takiego świństwa,nigdy ! Te zdjęcia to fotomontaż,albo co gorsza pochodzą z czasów,gdy jeszcze się nie znaliśmy,więc tym bardziej nie możesz mieć do mnie pretensji. Olivia przesadza,a Ty za bardzo jej wierzysz.-stwierdził pewnie,starając się zetrzeć z mojej twarzy pierwszą łzę,która potoczyła się po mojej twarzy,ale skutecznie odepchnęłam jego dłoń i popatrzyłam na niego,jak na najgorsze zło.
-Dopóki Livii rozmawia z Pepe,nie dotykaj mnie.-wysyczałam przez zaciśnięte zęby i zerknęłam w stronę blondynki,która właśnie zakończyła rozmowę telefoniczną i z westchnieniem oddała telefon do rąk Crisa.
Milczała,a jej mina była w tym momencie taka nieodgadniona,aż bałam się tego co mi powie. Zdradził czy nie ? Oby nie,nie wyobrażałam sobie,żeby moja bajka miała się skończyć właśnie w taki okropny sposób. Proszę,nie.
-Jest niewinny,Pepe wszystko potwierdził.-gdy usłyszałam te pięć słów,odetchnęłam z ulgą i od razu wpadłam w ramiona Cristiano,który musnął czule moje czoło i otoczył mnie opieką,jakiej teraz potrzebowałam,po takim szoku,chyba każdy nie byłyby w stanie normalnie funkcjonować przez resztę dnia.
Zerknęłam niepewnie w stronę przyjaciółki i westchnęłam cicho,widząc jej zbolałą minę i smutek w tych niebieskich tęczówkach.Kompromitacja,smutek i niepewność,to teraz czuła Olivia. Nawet nie musiałam pytać,ja to po prostu wiedziałam to po jej twarzy. Cierpiała,ale duma nie pozwalała jej na wyduszenie z siebie przeprosin,wobec mnie,a co dopiero wobec Crisa.
-Pójdę już. Przepraszam,że wam przeszkodziłam i do zobaczenia w poniedziałek Nad.-wyszeptała niepewnie i wręcz w biegu opuściła salon,by po chwili trzasnąć drzwiami,dając nam znak,że właśnie opuściła moje mieszkanie.
-Co za idiotka ! Czy ona w ogóle jest świadoma tego,że o mało co nie rozbiła nam związku ?!-no tak,Cristiano nie wytrzymał,wybuchnął w tym momencie i w sumie mu się nie dziwię,w końcu dla mnie ta sytuacja też nie była przyjemna,ale na szczęście wszystko szybko się wyjaśniło i liczyłam na to,że więcej się nie powtórzy. Chodź nie powiem,mojej wątpliwości co do mężczyzny i jego uczuć,znów weszły na nowy poziom.
-Cris zostaw mnie samą,ja... Muszę pomyśleć,odsapnąć. Daj mi czas do jutra,odezwę się.-szepnęłam,zerkając na niego wymownie.
-Jak chcesz Nadia,ale pamiętaj,że niezależnie od wszystkiego,kocham Cię i nigdy nie pozwoliłbym sobie na zdradzenie Cię. Zbyt dużo wniosłaś już do mojego życia-wyszeptał przy moim uchu,po czym niechętnie wypuścił mnie z objęć i sięgając po swoją torbę sportową,ruszył w stronę wyjścia.
Trzask zamykanych drzwi i znów zostałam sama w swoim dwupokojowym mieszkaniu z łazienką,kuchnią i przepięknym widokiem na Madryt. Z westchnieniem opadłam na kanapę i ukrywając twarz w dłoniach,pozwoliłam sobie na cichy szloch i popłynięcie kilku łez z moich oczu. W tym momencie czułam się rozdarta,między Potrugalczykiem,a młodą Szwedką. Oboje kochałam tak bardzo,zależało mi na tym aby pozostali w moim życiu jak najdłużej,jedno w roli męża,a drugie jako najlepsza przyjaciółka,którą mogłam traktować jak siostrę. Ale czułam,że w niedługim czasie stanie się coś,przez co jedno z nich zniknie z mojego życia,raz na zawsze...

Neymar.

-Caroline,robisz niepotrzebną kłótnie o nic ! Czy Tobie czasami nie zdarza się zapomnieć o czymś ?-zapytałem,ruszając za moją byłą do salonu,gdzie beztrosko na ziemi bawił się nasz synek,Davi Lucca.
-Tata !-wykrzyczał mały gdy tylko mnie zobaczył i od razu podbiegł do mnie,wpadając w moje ramiona.
-Cześć Davi. Tęskniłeś za tatą ?-zapytałem,uśmiechając się do niego,gdy tylko poczułem jego małe rączki zaciskając się mocno na mojej szyi.
Maluch jedynie pokiwał głową i mocno wtulił się w moje ciało,chcąc tym udowodnić mi,jak bardzo za mną tęsknił. Tak,ten dzieciak był dla mnie wszystkim. Nigdy nie żałowałem,że przespałem się wtedy z Caroline,bo owocem tego był mój wspaniały syn,którego kochałem nad życie. Fakt,mieliśmy wtedy raptem po 19 lat,jednak wtedy nic się nie liczyło,jedynie nasza miłość,która teraz przepadła nie wiadomo gdzie,to dla Daviego staraliśmy się utrzymać jak najbardziej przyjazne stosunki,chodź czasem zbytnio nam to nie wychodziło.
-Neymar,ja wszystko rozumiem,jesteś sławny,chcesz utrzymać jak najlepszy wizerunek,imprezy,mecze,kumple z drużyny,ale do cholery masz syna,którym obiecywałeś się opiekować,chodź by nie wiadomo co !-No i znowu się zaczęło. Caroline,jak wpadła w swój trans kłótni i dopieprzania mi na każdym kroku,to nie było na nią mocnych.
-Caroline,zapomniałem do cholery ! Wygraliśmy mecz,chciałem się zabawić,poza tym to był urodziny Crisa,więc postaw się w mojej sytuacji !-wykrzyczałem,w między czasie odstawiając małego na podłogę,gdzie zaraz sam miałem zamiar usiąść i zająć się nim przez chwilę.-Car,proszę Cię. Obiecuję,że to się więcej nie powtórzy,będę mu poświęcał więcej czasu. Zorganizuję nawet dla Ciebie i Daviego przylot do Brazylii,byle tylko mały był obok.-stwierdziłem ze spokojem,wpatrując się w jej oczy,które tak bardzo uwielbiałem.
-Neymar ostatni raz. Nawalisz,tracisz go,rozumiesz ? Mam dosyć ciągłych próśb i błagania Cię oto,żebyś zwrócił na małego większą uwagę. A co do przylotu do Brazylii,to mogę się wyrwać z domu dopiero w połowie Mundialu,sam rozumiesz,praca,poza tym Davi od tak też nie może przestać chodzić do żłobka.-blondynka westchnęła cicho i podała mi kubek z kawą,którą przygotowała za pewne jeszcze przed moim przyjściem.
-Obiecuję,że tym razem was nie zawiodę. Kocham tego szkraba i na pewno nie chcę go stracić. Poza tym wiesz Caro,że nie żywię do Ciebie urazy po naszym związku i nadal chcę Cię mieć w swoim życiu jako przyjaciółkę. Jesteś wspaniałą kobietą i wiem,że dzięki Tobie nasz syn wyrośnie na wspaniałego człowieka.-stwierdziłem z pewnym uśmiechem i niepewnie dotknąłem jej ramienia.
-Wiesz,że ciężko mi uwierzyć w to co mówisz ? Wiele razy obiecywałeś,wiele razy nie spełniałeś tych obietnic,wiele razy przepraszałeś i chciałeś się zmienić,ale nadal jest to samo. Przestań obiecywać i zacznij  coś robić,aby się zmienić,bo masz dla kogo.-odpowiedziała,zabierając moją dłoń z swojego ramienia i z uśmiechem usiadła obok Daviego.-Pochwalisz się tacie nową zabawką,którą kupiła Ci mamusia ?-zapytała naszego syna,a on ochoczo podniósł samochodzik,pokazując mi go dokładnie.
-Śliczny skarbie.Chodź tu do mnie.-odstawiłem kubek z napojem na bok i usiadłem obok Caroline na podłodze,jednocześnie wziąłem małego na kolana.-To co,bawimy się trochę i idziemy na lody ?-uśmiechnąłem się do niego,kiedy usłyszałem jego radosną odpowiedź.
Zerknąłem po raz ostatni na Caroline i przystąpiłem do zabawy z Davim. Za pewne ostatni raz przed Mundialem i męczącym treningami. Ale nadal miałem nadzieję,że moja była to zrozumie.

~~**~~

No i trójeczka do was leci. Szczerze,jestem średnio z niej zadowolona,ale cóż,koniecznie zależało mi na tym,aby zrobić już jakąś rysę w związku Nadii z Panem Ronaldo. Tak,dopiero co się zaręczyli,ale już są jakieś zdrady,nie ma to jak szaleństwo :) Tak jak zwykle min. 5 komentarzy i biorę się za czwóreczkę,a tymczasem życzę miłego czytania :)